19 maj 2017

"Dotyk Julii" Tahereh Mafi

Cześć wszystkim! :)

"Spędziłam w zamknięciu 264 dni. Towarzystwa dotrzymują mi tylko niewielki notatnik, uszkodzone pióro i liczby w mojej głowie. 1 okno. 4 ściany. 1,5 metra kwadratowego powierzchni. 26 liter alfabetu w języku, którym nie mówiłam przez 264 dni odosobnienia. Minęło 6336 godzin, odkąd dotykałam innej ludzkiej istoty."

Dziś o bardzo, ale to bardzo niezwykłej książce, która przemawia do nas, uzmysławia nam wiele rzeczy, nad którymi zwyczajnie się nie zastanawiamy. Niemalże na każdej jej stronie, kryje się złota myśl. A mowa o "Dotyk Julii" Tahereh Mafi!!!

"Teraz już wiem, że naukowcy się mylą. 
Ziemia jest płaska.
Wiem to, ponieważ zepchnięto mnie z jej krawędzi, choć przez 17 lat próbowałam się jej trzymać. Próbowałam wspiąć się z powrotem, ale pokonanie grawitacji graniczy z cudem, kiedy nikt nie chce podać ci ręki." 


"Ludzie ciągle polują na to, czego się boją."

Świat nie jest taki, jakim go znamy. Wszystko jest pokryte twardą i suchą skorupą. Nie ma żadnych istot żywych, prócz ludzi, którzy powoli wymierają. Wszystkie problemy miał rozwiązać Komitet Odnowy, który ma na celu całkowite zmienienie świata. Nie pozostawiając nic. Do czynienia mamy z wymierającymi zwierzętami, brakiem żywności, naturalnego światła i wszystkiego, co jest potrzebne do życia.

"Nadzieja jest kieszenią pełną możliwości."


"Ludzka wyobraźnia może wywoływać katastrofy, jeśli zostawi się ją samą sobie."

Julia od 3 lat przebywa w zakładzie dla obłąkanych z powodu swojego "daru". Nikt nie wie dlaczego jej dotyk zabija. Trafiła tam przez swoich rodziców, którzy nie mogli znieść jej osoby, bali się jej, bali się o swoje życie. Nie było już dla niej miejsca w rodzinnym domu. Nigdy nie poczuła miłości czy dobroci od najbliższych jej osób. Samotna, nie odbyła rozmowy z nikim od przybycia do ośrodka. Liczenie dni, godzin, minut, myślenie o przeszłości, rodzinie, zdarzeniu, które odcisnęło na niej piętno kilka lat temu, są jej sposobem na przetrwanie.

"Słońce jest aroganckie, odwraca się do nas plecami, kiedy tylko się nami zmęczy. 
Księżyc jest lojalnym towarzyszem. Nigdy nie odchodzi. 
Zawsze jest na miejscu, przygląda się, oddany, widzi nas w naszych jasnych i ciemnych chwilach, nieustannie się zmienia, zupełnie jak my. Każdego dnia jest nową wersją siebie. Czasami słaby i wątły, innym razem silny i pełen światła. 
Księżyc rozumie, co to znaczy być człowiekiem. 
Niepewny. Samotny. Poorany kraterami niedoskonałości."

264 dnia pobytu Julii w zamknięciu, ku jej zaskoczeniu i obawie, zostaje jej przydzielony "współlokator", chłopak, który przypomina jej chłopca z przeszłości, chłopca, który od początku ją intrygował. Po kilku dniach spędzonych razem w celi, Julia zostaje porwana przez syna przywódcy Komitetu Odnowy, który ma wobec niej wielkie a zarazem przerażające plany...

"Przyciskam dłoń do niewielkiej szyby i czuję, jak zimno bierze ją w znajome objęcia. Obie jesteśmy samotne, obie istniejemy jako znak nieobecności czegoś innego."


"Śmierć wydaje się upragnionym wyzwoleniem od tych ziemskich rozkoszy, których dane mi było poznać."

Przez całą książkę możemy obserwować jak główna bohaterka otwiera się na świta i przełamuje wewnętrzne bariery. Książka pokazuje nam także, że miłość nie wybiera. Gdy kogoś kochasz akceptujesz jego wady i zalety. Nie przestajesz obdarzać go uczuciem pomimo trudności. Miłość jest poświęceniem.

"Ale potem zdałem sobie sprawę, że to, co uważam za słabość, w rzeczywistości jest moją siłą."

PS. Tym razem przy zdjęciach pomagała mi moja najlepsza przyjaciółka - Julia, którą znajdziecie tutaj ;)

1 komentarz: