"Wyśnione miejsca" Brenna Yovanoff

Cześć!
Dawno nie miałam okazji by przeczytać książkę, którą albo sama kupiłam albo wygrałam w konkursie, jednak dzięki maratonowi czytelniczemu zorganizowanemu przez Klaudię i Olę wzięłam się nie tylko za egzemplarz recenzencki (tutaj akurat "Kochanka Księcia" Genevy Lee od Wydawnictwa Kobiecego), ale również za dwie książki, które należą do podanych wyżej kategorii: "Twierdza Kimerydu" Magdaleny Pioruńskiej oraz właśnie "Wyśnione miejsca" Brenny Yovanoff.
Dziś przedstawiam Wam ostatnią wymienioną książkę, zapraszam do mojej opinii na temat "Wyśnionych miejsc" ;)


"Chciałabym porozmawiać z kimś i móc mówić szczerze.
Chciałabym ponazywać wszystkie myśli, 
które tłuką się po głowie jak szalone,
i wiedzieć, że istnieje na tym świecie ktoś,
kto je zrozumie."





Waverly jest nastolatką, która według mnie cierpi na zaburzenia osobowości. Z jednej strony pokazuje nam się jako osoba pragnąca być w centrum uwagi, dążąca do coraz większej popularności, ciesząca się powodzeniem u chłopaków, niezwykle wysokimi stopniami, twardością, niezależnością, bezwzględnością,  ale i swoją idealną postawą w każdej sytuacji dotyczącej szkoły - bo głównie tam ją poznajemy. A z drugiej strony jest wrażliwa, podatna na ból, jest nastolatką, której matka jest psychoterapeutką, jednak nie widzi, że jej córka potrzebuje zrozumienia, niekiedy wytłumaczenia pewnych zachowań. Jedno jest pewne - Waverly świetnie kłamie. Umiejętnie i perfekcyjnie dobiera miny, zachowania, ton głosu, gesty, odpowiedzi - ale to cały czas, codziennie nakładana maska. Dopiero z czasem możemy poznać tę jej drugą stronę.
Niestety dziewczyna ma problem - za dużo myśli, które nie pozwalają jej spać. Bieganie jest jej wybawieniem, potrafi biec aż do wyczerpania sił, nie zwracając uwagi na ból, który sobie wyrządza. Dlatego też jest świetna w biegach długodystansowych przełajowych ;)


"Powiem wam coś o pęcherzach: są nieistotne. 
Pękają, sączy się z nich woda, zostawiają blizny, 
ale nie powstrzymują od dotarcia do mety. 
Ból to seria impulsów. 
Bodźców przekazywanych od zakończeń nerwowych do mózgu, 
które mówią nam, żeby odsunąć rękę od palnika, zaszyć ranę ciętą. 
To funkcja wykształcona w drodze ewolucji, język przetrwania. 
Ból jako konkretne, namacalne zjawisko nie istnieje."




" - Jesteś jak mała syrenka - mówi cicho.
Parskam w materac.
- Ariel?
-Nie, ta prawdziwa. 
Ta, która tańczyła, chociaż ją bolało. 
I nie dała tego po sobie poznać. 
A wszyscy myśleli, że dobrze się bawi.
- Chyba milczenie nie było dla niej zbyt trudnym zadaniem.
W końcu była niemową, prawda?
- Trochę tak jak ty - szepcze."


Marshall Holt podbił moje serce jednym, najpiękniejszym zdaniem, które KAŻDY mężczyzna powinien powiedzieć kobiecie: "Nie musisz być idealna". Tym zdaniem zapunktował i stał się jedną z moich ulubionych książkowych postaci. Ale nie tylko tym, jego wrażliwość, niepewność, nieumiejętność radzenia sobie z sytuacją w jakiej się znalazł pokazały go w bardzo realistycznym świetle. Do tego masa problemów, o których zapomina dzięki piciu się do nieprzytomności i zażywaniu narkotyków - to pewnie zniszczyłoby jego obraz w moich oczach, gdyby nie to, że chce być lepszy, chce mieć możliwość by być lepszy, a to dzięki naszej dziewczynie cyborgu (oczywiście nie jest cyborgiem, ale ci co czytali na pewno zrozumieją o co mi chodzi :D). 


"Przy niej czuję, że życie może być lepsze.
Sprawia, że chcę być odważniejszy.
Staram się być szczery, kiedy jestem z nią. 
Staram się być prawdziwy.
Boję się, że bez niej nigdy nie będę tak dobry."




"Waverly jest jak miejsce, do którego się przenoszę, 
kiedy wszystko zaczyna mnie przerastać.
Czasami ludzie wieszają w pracy nad biurkiem plakat 
z wymarzonym miejscem na wakacje.
Waverly jest właśnie czymś takim,
czymś jak inspirujący cytat albo pozytywka z obracającą się baletnicą.
Czymś osobistym.
Tylko moim."


Ta opowieść jest o strachu towarzyszącym obnażeniu się przed światem, przed ujawnieniem swoich uczuć i pragnień, przed przyznaniem się do nich. Jest o strachu przed reakcją otoczenia na naszą niedoskonałość, na nasze skazy, nasze lęki, przyzwyczajenia, myśli... Nie jest to kolejna schematyczna opowieść o nastoletniej miłości, o nastoletnich problemach - którą tak naprawdę idzie szybko zapomnieć i naprawdę się cieszę, że przeczytałam ją po raz drugi. Bo widzicie... Po raz pierwszy miałam okazję przeczytać ją w licealnej bibliotece i wtedy nie do końca pojęłam wszystko, co autorka chce nam przekazać.  Każdy z nas nosi maskę, pod którą ukrywa tę ciemniejszą stronę medalu. Każdy z nas nosi w sobie sekret, o którym nikomu nie powie, o którym wie tylko on sam. Autorka pokazuje, że to wszystko może nas w końcu przerosnąć, coś w nas pęknie.


"Jest w słońcu coś strasznego.
Wynurza się zza horyzontu i sunie coraz wyżej
niczym balon napełniony ciepłym powietrzem.
Zanim się spostrzeżemy, 
nieśmiało jaśniejąca smuga zmienia się w rażący okrąg,
ognistą źrenicę Boga,
która wlepia w nas gniewne spojrzenie."




"Strasznie trudno kogoś kochać, jeśli trzeba to robić jawnie. 
W chwili, gdy wydobędzie się swoje uczucia na światło dzienne,
zaczynają się one utleniać."


"Wyśnione miejsca" są książką z sytuacjami prawie, że z życia wziętymi. W wielu momentach byłam w stanie utożsamić się z bohaterami, i to nie z jednym konkretnym, z każdym. Były też momenty kiedy chciałam potrząsnąć postaciami i zapytać co robią, w jakim celu i czy po wypowiedzeniu odpowiedzi nadal uważają, że te działania mają jakiś sens, tyle że trzeba przyznać, iż w prawdziwym życiu sami podejmujemy takie działania, które z biegiem czasu wydają się być bezsensowne, idiotyczne czy nawet karygodne! Człowiek uczy się na własnych błędach, choć jedni mówią, że lepiej nie powtarzać błędów innych osób, tylko dlatego, żeby samemu się przekonać. Niestety jeszcze nie jestem psychologiem by rozwikłać to zagadnienie.


"Prawo doskonałości. 
Wrażenie, 
jakie wywołujemy, 
jest odwrotnie proporcjonalne do tego, 
co ludzie wiedzą na nasz temat."





"Sukces towarzyski tak naprawdę odnosi ten, 
kto potrafi stać się cenny dla innych."


W podsumowaniu powinnam napisać, czemu uważam, że powinniście przeczytać tę książkę, jednak jestem pewna, że to co jest wyżej w zupełności wystarczy. Może tylko wspomnę, że Brenna Yovanoff wykonała kawał dobrej roboty i oby więcej takich książek spod jej pióra.


6 komentarzy:

  1. Bardzo zaciekawiła mnie ta recenzja.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaintrygowała mnie Twoja recenzja! Szukam teraz czego to czytania i chętnie się skuszę ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam przeróżne opinie na temat tej pozycji - zarówno pozytywne jak i negatywne. Po Twojej recenzji doszłam do wniosku, że będzie to świetna powieść na odprężenie się.
    Pozdrawiam x
    Oliwia z Literackich wzgórz

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak zrecenzowałaś tą książkę, że aż chce się ją wziąć i od razu przeczytać! <3

    W wolnej chwili zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze, ale fajne zdjęcia! *.* Takie pomysłowe!
    Co do książki to super, że w tej pojawiają się bohaterzy, z którymi można się utożsamić :) A skoro piszesz, że powieść nie jest schematyczna, to tym bardziej się skuszę :D Intrygują mnie książki, w których bohaterzy mają problemy, coś ukrywają... :3
    Pozdrawiam! Dolina Książek ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Po opisie książki spodziewałam się czegoś innego i trochę się zawiodłam. Główna bohaterka mnie denerwowała. ;/
    Jools and her books

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 wroclawianka.czyta , Blogger